wtorek, 4 listopada 2014

bez końca

Prawie lewitował nad siedzeniem. Gdyby nie fakt, że siedzieliśmy w samolocie, pomyślałabym, że zaraz odleci. Poprawiał mankiety, wyciągał sprzęty przerzucone w tryb offline. Wyraźnie czymś się pasjonował.

Ja niby niepatrząca. Niby obojętna. Zameldowana tymczasowo w tej nibylandii. Bez adresu. Bez numeru. Bez końca.

2 komentarze:

  1. Niby bez końca ... może trwać, bo jaki sens finału na niby.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że wprawdzie dopiero po 5 miesiącach, ale jednak wyladowałaś.

    OdpowiedzUsuń