Prawie lewitował nad siedzeniem. Gdyby nie fakt, że siedzieliśmy w samolocie, pomyślałabym, że zaraz odleci. Poprawiał mankiety, wyciągał sprzęty przerzucone w tryb offline. Wyraźnie czymś się pasjonował.
Ja niby niepatrząca. Niby obojętna. Zameldowana tymczasowo w tej nibylandii. Bez adresu. Bez numeru. Bez końca.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Niby bez końca ... może trwać, bo jaki sens finału na niby.
OdpowiedzUsuńDobrze, że wprawdzie dopiero po 5 miesiącach, ale jednak wyladowałaś.
OdpowiedzUsuń