wtorek, 28 lutego 2012

wstyd

Kompulsywnie. 
Mechanicznie.
Rutynowo. 

Traktował swoje ciało jak perfekcyjną pompkę do tłoczenia pustki. Nadawał ruchom gorączkowy puls i rytm. Ożywiony metronom dla rozedrganego instrumentu, jakim sam był. 


Nie wiem, które czuło większy Wstyd. On przy lustrze, czy ja przed ekranem. 

niedziela, 26 lutego 2012

włochata kreska

Jej kucyk układał się w miękkie łuki, tworząc skocznie narciarskie dla wszystkich spojrzeń, które stanęły u jego szczytu i zamierzały zjechać w dół jej pleców. Nie tworzył on monotonnej linii, włochatej kreski. Był naturalnie wykręcony i wieloznaczny. 

środa, 22 lutego 2012

cytrynowa kawa

Znam to miasto, a mimo wszystko wielki ekran z nawigacją prowadził mnie na ostatni przejazd na Wiśle. Wokół mnie zrobiło się industrialnie, a pościelowy głos Georga Michaela nie był w stanie zmiękczyć tego wrażenia. Dopiero, gdy zobaczyłam charakterystyczny żółty logotyp uznałam, że cytrynowy nie-smak wrzucę do porannej kawy. 

sobota, 18 lutego 2012

edukacja przez całe życie

Wiesz co? Być z kimś to najtrudniejsza sztuka, o wiele bardziej złożona niż "Seks dla opornych", którą przedpremierowo poznałam. W jednej chwili potrafię zamknąć drzwi, które potem ze zgrzytem otwieram. - Co będzie? - pytasz. Gdybym znała odpowiedź na wszystkie pytania, zostałabym najlepiej opłacanym strategiem. A ja mam tylko prozaiczne potrzeby. Bycia wysłuchaną i kochaną, co czasem nie schodzi się w jedną melodię. 

Uczę się mężczyzn od początku, jakbym miała dwadzieścia lat mniej w metryce. 

środa, 15 lutego 2012

cykle

Błękitno-białe paski przypominały mi morski klimat, a może raczej stan przypływu, wyrzucający niewidoczne cząstki na brzeg. Jedną z nich jest bezpieczeństwo, w które tulę się co wieczór, odpływając w sen pod tą błękitno-białą, bawełnianą falą pościeli.

czwartek, 2 lutego 2012

wejrzenie

Wisławie.

Wejrzeć to jak wrzucić źrenicę w tunel bez-nadziei. Bez gwarancji, że na jego końcu pojawi się światło. Taka jest bowiem miłość od pierwszego wjazdu w nieznane. Wejrzenia.

Z tą miłością spotkała się nie raz. Umierała ona jak jednodniowe muszki, gdy w tle nuciła l’amour au premier regard. Nieprzypadkowo ją teraz wspomina. Zapachniało jej bowiem czerwienią.

Chciałaby to pierwsze rozmienić czasem na ćwiartki. Może w kwartałach spojrzenia ożywi szybciej tę czerwień, zastygłą w pigmencie ust, gdy wypowie wejrzenie.

Co rano rozsuwa tuszem rzęsy jak kurtynę, aby nie przegapić dnia. Nie ominąć momentu wjazdu źrenicy w tunel. Nawet, gdy kończy się on czerwonym światłem. Stop.
 

środa, 1 lutego 2012

l'eau d'octane

Zatrzymała na nim nieco dłużej swój wzrok, choć otoczenie nie było perfekcyjnie sprzyjające. Stacja benzynowa głuszyła zapach perfum, który jest dla niej współczesnym znakiem przyzwolenia bądź zakazu wjazdu. Tym razem było inaczej, jakby haczyk tkwił w czymś innym.

Przepuścił ją w kolejce do kasy. Było w tym wiele nonszalancji, jakby naśmiewał się w duchu z podejścia ladies first. Podziękowała oczami, nie siląc się na więcej. Wiedziała, że kilkanaście minut przed północą nie stworzy atmosfery wdzięku. Makijaż rozszedł się po całym dniu, zostawiając widoczne rysy w jej wyglądzie. Poczuła tym samym lekkość, że nie chce mu się podobać. Nie musi.


Rozeszli się chwilę później. Rozjechali.