Guess it's true, I'm not good at a one-night stand
But I still need love 'cause I'm just a man
But I still need love 'cause I'm just a man
Zaczęło się od pewnego snu. - Byłeś tam - powiedziała.
.:.
Kilka dni później szepnął jej wprost do ucha. - Życzę Tobie więcej takich nocy.
.:.
Mijali się w jednej kubaturze. Ona czuła ślad jego perfum. On jej. Wodzili się tak. Brakowało tam jeszcze uświadomionego przedrostka na u-.
.:.
Przypadek. Jak zwykle on rządzi. Usiadła blisko. Nie na tyle, aby mogło zaistnieć preludium. A jednak. Oddała mu po raz pierwszy coś swojego. - Dobre... - powiedział.
.:.
- Pójdziesz ze mną? - w jej pytaniu nie było pytania. Był imperatyw. Nie mógł odmówić. Nie mógł mieć wątpliwości. I weszli w fazę uświadomionego u-.
.:.
Pierwszy krok. Kolejny. Gra stara jak świat. Noga przy nodze. - Za często widzę was razem - skomentował świat. A on ich nie obchodził. To oni byli w tym momencie światem.
.:.
Co by się stało, gdyby zatracili się w tej knajpianej galaktyce? Ona chciała. On chciał. Zrymowali się po warszawsku. Ależ pasowali do siebie.
.:.
- Zawiozę Cię - mówiła. Broniła się przed promilami. Chciała doświadczać go na czysto. Nie po czystej. Miała plan.
.:.
Nie mówiła dużo. Była w fazie odbioru, nie nadawania. Myślała, jak go zaprogramować. Na jeden program o nazwie "delikatne". A może... "wirowanie"?
.:.
Czarne i białe. Jej czarna bluzka i jego biała koszula. Nie zafarbowały, chociaż puszczone razem.
.:.
Kiedy wyszli, nadal było zbyt wcześnie. Nadal przed północą i scenariusz Kopciuszka nie działał. A on mieszkał zdecydowanie za blisko. Za krótka trasa. Za mało słów. Za mało czynów?
.:.
- Wspólny lunch - stwierdzili. Ale jak to zrobić, aby był chociaż... deserem?
Nie przestawaj :-)
OdpowiedzUsuńNie w lunch'u i deserze problem lecz w kolacji i śniadaniu, i po nich pozmywaniu. :-)
OdpowiedzUsuń