niedziela, 16 stycznia 2011

od słowa do słowa

W głebokim cieniu, w szeptów toni
W tych knajpach, gdzie się z fusów wróży
Podawał jej zamkniętą w dłoni
Pod blatem stołu główkę róży

Wierzę w momenty oraz od słowa do słowa. Przyjemnie jest tak żeglować w skojarzeniach. Przyjemnie w tym wszystkim znaleźć również jakiś port, nawet tymczasowy. Zatem, gdy na szklanym stoliku pojawiło się zaproszenie, uśmiechnęłam się w podziękowaniu.


Nie różę, ale główkę samą

Płonący pąk, co parzy dłonie
Jakby ogrodów przyszłych anons
I niby żartem mawiał do niej:

Idziemy na premierę. - napisałam do niego w smsie. Chwila zastanowienia, co na siebie włożyć. O tak, czerń i kolorowe wtręty. Błyskały flesze, ale nie w nas. Celebrycki świat utrwalił się na kolejnych pikselach.


Musiałem róży urwać łeb

Niech go nie nosi zbyt wysoko
By nas omijał spojrzeń lep
Złe oko

Były to dobre miejsca. A nawet bardzo dobre, jeśli siedziało się na widowni ramię w ramię z Jandą. Chyba nawet przez moment zaschło mi w gardle. Bo ona jest dla mnie pomnikowa. Esencja kobiecości.


Albowiem tak im się złożyło

Że pośród codzienności zgrzytu
Zapadli na spóźnioną miłość
Z tych co nie mają prawa bytu

Bo wszystko zaczęło się od historii pewnej znajomości. Dylematów, rozrywanych wątpliwości. Zaskoczenia.

1 komentarz:

  1. ... to są same cie(r)nie ...

    „Życie to nie tylko kolorowa maskarada;
    Życie jest straszniejsze i piękniejsze jeszcze jest;”

    OdpowiedzUsuń