Zobaczyłam ich od razu. Zajmowali nasz ulubiony stolik z widokiem na trotuar. Kiedy kładłam torebkę, usłyszałam słowa o przekątności. Że nie lubi rozmawiać siedząc pod kątem. Informując ją o tym wiedziałam już, że spotykają się niemalże po raz pierwszy.
Uczestniczyliśmy w ich randce zupełnie bezwiednie. Słowa wpadały do naszych talerzy pełnych pysznej, kremowej zupy. Padały jako zupełnie podstawowe pytania o życie. Co robisz? Gdzie mieszkasz? Poznali się na imprezie sylwestrowej, nie zamieniając ze sobą najwyraźniej za dużo zdań.
- Nic z tego nie będzie. - powiedziałam mu, kiedy wyszli. Długo zastanawiałam się, skąd ta pewność. Czy z mowy ciała? Czy raczej z tego, że się spieszyli? Czy może dlatego, że się nie śmiali.
Tak, nie było w tym żadnych szampańskich bąbelków.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rutyna w tym co jest/może się wydaje, a konkluzja, kiedy wyszli, zbyt daleko idąca, bo pomijająca kwestię tremy dojrzałości. :-D
OdpowiedzUsuń