wtorek, 4 lutego 2014

arena

Otarł się o nią. Pomyślała, że to przez ten trzydniowy zarost. A to jednak było spojrzenie. Wręcz najostrzejszy jego kąt. Otarło się o nią tak samczo.

Podobało się jej. Bardziej zachowanie niż on sam. Nagle ta przestrzeń stała się areną, którą ona przecięła czerwienią. Ust? A on podążył za nią. Jak w ślepą uliczkę. 

Może by tak krążyli wokół siebie. Mistrzowie uników. Może on odważyłby się krzyknąć, zanim ona zniknie na ruchomych schodach. Może byłby to początek. I koniec. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz