Otarł się o nią. Pomyślała, że to przez ten trzydniowy zarost. A to jednak było spojrzenie. Wręcz najostrzejszy jego kąt. Otarło się o nią tak samczo.
Podobało się jej. Bardziej zachowanie niż on sam. Nagle ta przestrzeń stała się areną, którą ona przecięła czerwienią. Ust? A on podążył za nią. Jak w ślepą uliczkę.
Może by tak krążyli wokół siebie. Mistrzowie uników. Może on odważyłby się krzyknąć, zanim ona zniknie na ruchomych schodach. Może byłby to początek. I koniec.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz