środa, 12 maja 2010

wir

Kiedy pomyślałam, że chciałabym, aby ten dzień się zakończył, stwierdziłam, że nie może nie powinnam tak mówić, bo są przecież tacy ludzie, dla których każda chwila dłużej oznacza więcej. Zatem nie wolno mi składać sobie takich życzeń i nieważne, jaka byłaby ku temu przyczyna.

Słuchałam go, pochylając się nad libańskim daniem, i przecież powinnam się z tym zgodzić, że trzeba częściej niż rzadziej być bezwzględnym i nie bać się zagrywek gdzieś na wysokości splotu słonecznego. Brakuje mi tej sukowatości, mimo że staram się czasami, ale nie wychodzi mi, jakbym chciała. Ale pracuję nad tym, kroczek po kroczku, aczkolwiek zaprzeczyły temu poranne łzy. 

Ale nic, wewnątrz mam jakiś komfort, że będzie dobrze, że to nie wir, który ciągnie mnie na dno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz