piątek, 1 lipca 2011
od tyłu
Rzucona na wieszak biała marynarka, całodzienna towarzyszka, doświadczyła symetrycznej 00:00, kiedy spojrzałam na zegarek. Chwilę wcześniej wykonywałam znane mi manewry parkowania tyłem, zostawiając wilgotne ślady opon na wylewce garażu. Ulice były bowiem mokre, przejechane szczotkami polewaczek. Facet w aucie obok patrzył się na moje felgi, jakby chciał w nich zobaczyć okruchy dnia. Nie mógł jednakże odczytać trasy wiodącej również przez pewne mieszkanie, w którym poczęstowano mnie kawałkami arbuza i rozmową o impulsywnie podejmowanych decyzjach. Zwroty o 180 stopni jak ten w Alejach Ujazdowskich, zgodnie z sugestią dwóch panów, których pożegnałam na opustoszałym z lekka parkingu. Panowie czasem śmiali się ze mną, a na pewno dość często patrzyli w oczy, jak i na widok zza parasoli Qchni Artystycznej. Samotny kieliszek wina stał na stole, a mój sąsiad w różowej lnianej koszuli gładził jego nóżkę. Rozmawialiśmy o podróżach. O Stambule i haremie. Moje niebiesko-brązowe cętki na chuście uniósł lekki wiatr.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
„Zobacz! Oto ludzie są niby w podziemnym pomieszczeniu na kształt jaskini. Do groty prowadzi od góry wejście zwrócone ku światłu, szerokie na całą szerokość jaskini. W niej oni siedzą od dziecięcych lat w kajdanach; przykute mają nogi i szyje tak, że trwają na miejscu i patrzą tylko przed siebie; okowy nie pozwalają im obracać głów. Z góry i z daleka pada na nich światło ognia, który się pali za ich plecami, /…/.
OdpowiedzUsuń/…/ czy myślisz, że tacy ludzie mogliby z siebie samych i z siebie nawzajem widzieć cokolwiek innego oprócz cieni, które ogień rzuca na przeciwległą ścianę jaskini?
/…/ czy nie byliby przekonani, że nazwami określają to, co mają przed sobą, to co widzą?
/…/ Czy oni by sądzili, że to się odzywa ktoś inny, a nie ten cień, który się przesuwa?
/…/ ci ludzie tam nie co innego braliby za prawdę, jak tylko cienie /…/.”