Wystarczy jeden przycisk, abym mogła odlecieć na inną orbitę*. Siedzę wówczas w swojej puszce i wyglądam za okno. Jak to wówczas jest? - Faithless. - mogłabym odpowiedzieć. Oswajam szybkością krokodyle i pająki. Bywam bardziej drapieżna.
A teraz zastanawiam się, czy przypadkiem sąsiedzi nie mają dość. Czy to grzech?
Grzech Piotrowski - *hemoonity (feat. Kasia Moś) z płyty Emotronica.
poniedziałek, 24 stycznia 2011
sobota, 22 stycznia 2011
czwartek, 20 stycznia 2011
czarne ramki
Miałam dni, że czytałam nekrologi. Wczytywałam się w relacje, w (nie)szczerość pożegnań, wyciskiwacze łez. W ten sposób dowiedziałam się między innymi o śmierci małżonków dwóch kobiet, z którymi kiedyś przeciął mnie los. A pomyśleć, że są tacy, którzy czytają czarne ramki nałogowo.
wtorek, 18 stycznia 2011
western
- Sometimes you have to be rude. - wysyczał z wysuniętym podbródkiem. Zabrzmiało to jak tekst z westernu, z majtającą na klacie gwiazdą szeryfa. - Sometimes you have to be a bitch. - pomyślałam...
niedziela, 16 stycznia 2011
od słowa do słowa
W głebokim cieniu, w szeptów toni
W tych knajpach, gdzie się z fusów wróży
Podawał jej zamkniętą w dłoni
Pod blatem stołu główkę róży
Wierzę w momenty oraz od słowa do słowa. Przyjemnie jest tak żeglować w skojarzeniach. Przyjemnie w tym wszystkim znaleźć również jakiś port, nawet tymczasowy. Zatem, gdy na szklanym stoliku pojawiło się zaproszenie, uśmiechnęłam się w podziękowaniu.
Nie różę, ale główkę samą
Płonący pąk, co parzy dłonie
Jakby ogrodów przyszłych anons
I niby żartem mawiał do niej:
Idziemy na premierę. - napisałam do niego w smsie. Chwila zastanowienia, co na siebie włożyć. O tak, czerń i kolorowe wtręty. Błyskały flesze, ale nie w nas. Celebrycki świat utrwalił się na kolejnych pikselach.
Musiałem róży urwać łeb
Niech go nie nosi zbyt wysoko
By nas omijał spojrzeń lep
Złe oko
Były to dobre miejsca. A nawet bardzo dobre, jeśli siedziało się na widowni ramię w ramię z Jandą. Chyba nawet przez moment zaschło mi w gardle. Bo ona jest dla mnie pomnikowa. Esencja kobiecości.
Albowiem tak im się złożyło
Że pośród codzienności zgrzytu
Zapadli na spóźnioną miłość
Z tych co nie mają prawa bytu
Bo wszystko zaczęło się od historii pewnej znajomości. Dylematów, rozrywanych wątpliwości. Zaskoczenia.
W tych knajpach, gdzie się z fusów wróży
Podawał jej zamkniętą w dłoni
Pod blatem stołu główkę róży
Wierzę w momenty oraz od słowa do słowa. Przyjemnie jest tak żeglować w skojarzeniach. Przyjemnie w tym wszystkim znaleźć również jakiś port, nawet tymczasowy. Zatem, gdy na szklanym stoliku pojawiło się zaproszenie, uśmiechnęłam się w podziękowaniu.
Nie różę, ale główkę samą
Płonący pąk, co parzy dłonie
Jakby ogrodów przyszłych anons
I niby żartem mawiał do niej:
Idziemy na premierę. - napisałam do niego w smsie. Chwila zastanowienia, co na siebie włożyć. O tak, czerń i kolorowe wtręty. Błyskały flesze, ale nie w nas. Celebrycki świat utrwalił się na kolejnych pikselach.
Musiałem róży urwać łeb
Niech go nie nosi zbyt wysoko
By nas omijał spojrzeń lep
Złe oko
Były to dobre miejsca. A nawet bardzo dobre, jeśli siedziało się na widowni ramię w ramię z Jandą. Chyba nawet przez moment zaschło mi w gardle. Bo ona jest dla mnie pomnikowa. Esencja kobiecości.
Albowiem tak im się złożyło
Że pośród codzienności zgrzytu
Zapadli na spóźnioną miłość
Z tych co nie mają prawa bytu
Bo wszystko zaczęło się od historii pewnej znajomości. Dylematów, rozrywanych wątpliwości. Zaskoczenia.
czwartek, 13 stycznia 2011
za plecami
- Czy ty wiesz, czym jest miłość?! - krzyczała w miejscu publicznym, gdzieś za moimi plecami. Bezdomność wywołuje również stan pustych uczuć. Jak orzeszek, z którego wygrzebano ziarenko.
wtorek, 11 stycznia 2011
co widzisz?
Kiedy w sklepowych koszykach kobiet pojawia się alkohol, zastanawiam się zawsze, czy kupują to dla siebie, czy dla zadowolenia mężów, narzeczonych czy kochanków. I czy lustro, w którym się przeglądają - z nimi, z kieliszkiem lub bez - zostało dostatecznie wykrzywione.
niedziela, 9 stycznia 2011
przekątność
Zobaczyłam ich od razu. Zajmowali nasz ulubiony stolik z widokiem na trotuar. Kiedy kładłam torebkę, usłyszałam słowa o przekątności. Że nie lubi rozmawiać siedząc pod kątem. Informując ją o tym wiedziałam już, że spotykają się niemalże po raz pierwszy.
Uczestniczyliśmy w ich randce zupełnie bezwiednie. Słowa wpadały do naszych talerzy pełnych pysznej, kremowej zupy. Padały jako zupełnie podstawowe pytania o życie. Co robisz? Gdzie mieszkasz? Poznali się na imprezie sylwestrowej, nie zamieniając ze sobą najwyraźniej za dużo zdań.
- Nic z tego nie będzie. - powiedziałam mu, kiedy wyszli. Długo zastanawiałam się, skąd ta pewność. Czy z mowy ciała? Czy raczej z tego, że się spieszyli? Czy może dlatego, że się nie śmiali.
Tak, nie było w tym żadnych szampańskich bąbelków.
Uczestniczyliśmy w ich randce zupełnie bezwiednie. Słowa wpadały do naszych talerzy pełnych pysznej, kremowej zupy. Padały jako zupełnie podstawowe pytania o życie. Co robisz? Gdzie mieszkasz? Poznali się na imprezie sylwestrowej, nie zamieniając ze sobą najwyraźniej za dużo zdań.
- Nic z tego nie będzie. - powiedziałam mu, kiedy wyszli. Długo zastanawiałam się, skąd ta pewność. Czy z mowy ciała? Czy raczej z tego, że się spieszyli? Czy może dlatego, że się nie śmiali.
Tak, nie było w tym żadnych szampańskich bąbelków.
poniedziałek, 3 stycznia 2011
new
Nie ma żadnych postanowień. Postanowieniem jest wzięcie życia na większym luzie, bez spisywania litanii życzeń.
Subskrybuj:
Posty (Atom)