sobota, 30 kwietnia 2011
lifting
Trójwymiarowy spektakl światło i dźwięk dodał pałacowi uroku. Był jak dobrany makijaż, dzięki któremu fasada wydaje się po zmroku bardziej plastyczna. Wiele i tak zmieniło się od czasu, kiedy przemierzałam te rejony jako studentka Uniwersytetu, bowiem koniec końców wszyscy decydują się na lifting.
wtorek, 26 kwietnia 2011
zbitka
Pomyślałam, że ta zbitka wcale nie powinna zadziwiać. Historia przecież zna już takie alianse. Zatem Lufthansa Italia z parą Polaków na pokładzie.
.:.
48 km na północny zachód. I pierwszy kontakt z koleją, wielokrotnie powielany w kolejnych dniach. Sznur białych taksówek, wśród których nie sposób było znaleźć włoskiej marki. Pamiętam, jak przed laty słyszałam wywód o wyższości czarnego lakieru nad jasnym. Może to podejście tolerancyjne i poprawne, aczkolwiek ciemnoskórych spotykałam później w progach butików o nazwach budzących łaskotanie kart kredytowych. Konsumpcja świąteczna bez święconek, a raczej uświęcenie konsumpcjonizmu. Milano.
.:.
Ile można oglądać siebie w witrynach? Przed La Scalą zapamiętałam mężczyzn o wygładzonym do bólu oczu wizerunku. W Galerii Wiktora Emmanuela prostował swoje skrzydła jakiś light jet, a tuż obok w cieniu katedry nacje azjatyckie próbowały zarobić na życie sprzedażą baniek mydlanych. Gdyby nie parki, to przygniótłby ten tłum wszystkie fasady.
.:.
Z portu do portu. Morze, które nie pachniało morzem. Stara galera, jak i olbrzymie wycieczkowce. Wąskie uliczki i prostytutki na bruku nazwanym od ladacznicy Magdaleny. Najbardziej esencjonalne lody na schodach kościoła, jakby w oczekiwaniu na rozgrzeszenie z siedmiu grzechów głównych. I mężczyźni, którzy nie wracali. Genua.
.:.
Ze starych willi na zielonych zboczach gór musiał rozpościerać się niesamowity widok. Otwierasz drewniane okiennice, a tam jezioro zaprasza cię do łodzi, którą zaparkujesz w kamiennym garażu u sąsiada. I suszone owoce, tak zmysłowe w zapachu oraz dotyku, że można je celebrować, jak teraz. Como.
.:.
Prada i Max Mara pozwolą mi widzieć jeszcze lepiej. Ferrari doda czerwieni otoczeniu, a Geox - osobistego oddechu. Warszawo, sono tornata.
.:.
48 km na północny zachód. I pierwszy kontakt z koleją, wielokrotnie powielany w kolejnych dniach. Sznur białych taksówek, wśród których nie sposób było znaleźć włoskiej marki. Pamiętam, jak przed laty słyszałam wywód o wyższości czarnego lakieru nad jasnym. Może to podejście tolerancyjne i poprawne, aczkolwiek ciemnoskórych spotykałam później w progach butików o nazwach budzących łaskotanie kart kredytowych. Konsumpcja świąteczna bez święconek, a raczej uświęcenie konsumpcjonizmu. Milano.
.:.
Ile można oglądać siebie w witrynach? Przed La Scalą zapamiętałam mężczyzn o wygładzonym do bólu oczu wizerunku. W Galerii Wiktora Emmanuela prostował swoje skrzydła jakiś light jet, a tuż obok w cieniu katedry nacje azjatyckie próbowały zarobić na życie sprzedażą baniek mydlanych. Gdyby nie parki, to przygniótłby ten tłum wszystkie fasady.
.:.
Z portu do portu. Morze, które nie pachniało morzem. Stara galera, jak i olbrzymie wycieczkowce. Wąskie uliczki i prostytutki na bruku nazwanym od ladacznicy Magdaleny. Najbardziej esencjonalne lody na schodach kościoła, jakby w oczekiwaniu na rozgrzeszenie z siedmiu grzechów głównych. I mężczyźni, którzy nie wracali. Genua.
.:.
Ze starych willi na zielonych zboczach gór musiał rozpościerać się niesamowity widok. Otwierasz drewniane okiennice, a tam jezioro zaprasza cię do łodzi, którą zaparkujesz w kamiennym garażu u sąsiada. I suszone owoce, tak zmysłowe w zapachu oraz dotyku, że można je celebrować, jak teraz. Como.
.:.
Prada i Max Mara pozwolą mi widzieć jeszcze lepiej. Ferrari doda czerwieni otoczeniu, a Geox - osobistego oddechu. Warszawo, sono tornata.
środa, 20 kwietnia 2011
last days
Ktoś wyrysował na moim zakurzonym monitorze serce przebite strzałą. Nie wiem, co z tego zestawienia jest ważniejsze: kurz, serce czy strzała.
sobota, 16 kwietnia 2011
pozycja na Polaka
Seks bywa jednak nieprzereklamowany. Czasami brakowało mi tchu, bywało że ze śmiechu. Wróciłam do domu nieco głodna, chociaż miałam podane pod nos świeże ciacho. Zapaliłam światło, bo nie zawsze lubię kłaść się po ciemku. Pstryk.
niedziela, 10 kwietnia 2011
mężczyźni z parkietów
Było tam coś o porównaniu kobiet do pieniędzy. Jeśli się o nie nie dba, mogą odejść nad ranem. Mężczyźni z parkietów znają się nie tylko na tańcu.
czwartek, 7 kwietnia 2011
kartki
Kartki przychodzą ze swoistą regularnością, wskazującą na oddalenie się od domu. Nie są puste, wiele tam słów, które między wersami wskazują na pewną zażyłość, ocierającą się wręcz o tęsknotę, na pewne okoliczności, że nawet, jeśli opuścisz to miejsce pracy...
Rytuał jest rytuałem, w który ja wpisałam się dość słabo. To nie jest kwestia wzajemności, to raczej problem mojego roztrzepania, pewnej niekonsekwencji, gdyż dla mężczyzn mogłam zawsze zrobić wiele. Czasami wręcz za dużo.
Rytuał jest rytuałem, w który ja wpisałam się dość słabo. To nie jest kwestia wzajemności, to raczej problem mojego roztrzepania, pewnej niekonsekwencji, gdyż dla mężczyzn mogłam zawsze zrobić wiele. Czasami wręcz za dużo.
środa, 6 kwietnia 2011
odzwyczajenie
- Jak wiele tracę, jeżdżąc samochodem? - zadałam sobie to pytanie, nie żałując bynajmniej utraty bycia wśród ludzi. Odzwyczaiłam się, to pewne. Kiedy dziś zatem na Rondo ONZ piekły mi spojówki uznałam, że to z pewnością wina swoistego klosza, w którym żyję. Wystarczyło wyjść na świat, a oczy od razu zaszły mi łzami.
poniedziałek, 4 kwietnia 2011
w tym samym czasie
Przy sąsiednim stoliku siedział cudzoziemiec, który zamierzał pracować jako kelner. Właścicielka niestety rozwiała jego zamiary, powołując się na liczne wymogi formalne. Ja natomiast przystawiałam co rusz ucho do telefonu, aby usłyszeć o innych ograniczeniach, tym razem komercyjnych. W tym samym czasie, kilkaset metrów od tej stajni, wymieniane były podkucia innego konia mechanicznego. Świeciło słońce.
Subskrybuj:
Posty (Atom)