W każdym ze środowisk spotykam inne kobiety. Czasem różnice są subtelne, niemalże nie do wyłapania. Niekiedy jednak widzę pewne cechy, które one łapią jak suche gąbki. Na przykład testosteron zachowań.
Pracuję znów w męskiej branży. Obserwuję nowe otoczenie. Otoczenie obserwuje mnie jako nową. Mężczyźni mnie wąchają. Czują demona albo anioła. Koneserzy określą to inaczej: stajnia Givenchy.
Gdyby przełożyć to na muzykę, musiałabym grać ciężki rock. Czasem wręcz metal. Zatrudniono mnie, aby zrobić z tego wszystkiego alternatywę, bo do chill-outu z pewnością nie dotrwam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
„ale jazz
OdpowiedzUsuńJak naprawdę jest - nikt nie wie” M. :-)